niedziela, 31 marca 2013

święta Wielkanocne, czyli wielka czekoladowa wyżera i jajeczna pierdziawa...


Od zawsze święta Wielkanocne były moimi ulubionymi. Są jakieś takie radośniejsze i mniej stresujące od Bożego Narodzenia. Może dlatego że nie trzeba latać za prezentami na ostatni gwizdek ani robić przesadnie wielkich zakupów? Ugotować jajka, przystroić koszyczek , a na drugi dzień iść z rana do kościoła , zjeść uroczyste śniadanie w gronie przyjaciół i wyjść na spacer :) Bez stresu, bez pośpiechu i bez śniegu za oknem ( nie dotyczy Polski ).




wtorek, 26 marca 2013

a może by tak...

Kolejny wieczorny atak płaczu, tak znienacka co by głowa miała jakiś powód poboleć rano. Często czuję się sfrustrowana ale dopiero od wczoraj umiem nazwać to uczucie.

Zawsze sobie stawiam jakieś głupie cele (tak jak np ze szczotą, czytaj blog niżej) a później wcale nie chce mi się do niech dążyć. To po co w ogóle sobie stawiam takie cele? Ano, po to żeby poczuć się lepiej, ale koniec końcem czuje się jeszcze gorzej bo nie mogę dokończyć czegoś co zaczęłam. I to przytłaczające  uczucie że muszę albo powinnam ponieważ....sama sobie tak powiedziałam :/ Ale to głupie. Sama sobie zakładam pętlę na szyje. Prawda jest taka że gówno muszę! Powinnam robić to na co w danej chwili mam ochotę.I skoro mam ochotę sobie zrobić masaż szczotą to proszę bardzo ,ale jeśli nie to nie! I nie powinnam czuć się z tego powodu źle! O, proszę jakie mądrości! Od razu czuję się jakoś...lżej?
I jeszcze jedno. Czemu mówię wszystkim że mam 27 lat skoro dopiero skończyłam 26? :/ Sama jestem dla siebie jedną wielką zagadką.

Co do tematu ''rób na co masz ochotę''. Pamiętam jak od małego chciałam zostać piosenkarką. Uwielbiałam tańczyć i śpiewać do dezodorantu ''Impulse''.Czerwony Impulse mojej mamy, pamiętam jak dziś :) Używałam go jako mikrofonu. W sumie jak sobie o tym pomyśle to kręci mi się łezka w oku dlatego że w tamtym czasie marzenie o śpiewaniu było tak oczywiste, tak naturalne ,że nic innego nie miało znaczenia i nic nie stało na przeszkodzie. Nie zastanawiałam się czy jestem wystarczająco dobra bądź ładna , ja po prostu śpiewałam, w domu,w szkole czy w kościele. Lecz z biegiem lat zaczęłam się porównywać do  Whitney Houston, Mariah Carey czy Celine Dion  i słyszałam że nie jestem tak dobra jak one ,więc powoli moja pewność siebie ustępowała miejsca...frustracji.

Nigdy nie chciałam być mega popularna ,śpiewać własne piosenki dla milionów i nagrywać płyty. Ja tylko chciałam śpiewać. I choć mówię to nieśmiało...ciągle chcę. Poza tym konkurencja jest już mniejsza ;p



sobota, 23 marca 2013

w zdrowym ciele zdrowy duch!

Depresja depresją ale ja nie zamierzam siedzieć na tyłku i czekać na lepsze dni! O nie! Jestem na etapie wprowadzania w życie kilku nowych ulepszeń :)

Nr.1 Szczota

Kiedyś wyczytałam w jakiejś książce że masaż szczota (zdjęcie poniżej) usuwa toksyny z ciała i polepsza krążenie. Taką szczotę już mam bo od razu po przeczytaniu książki popędziłam do sklepu żeby sobie ją kupić. Co prawda użyłam jej tylko kilka razy i to głównie do rozczesywania włosów :p ,ale teraz zaczynam regularnie masować całe ciało. 5 minut przed snem powinno wystarczyć bo dłużej chyba nie wytrzymam z tego względu że trochę ostra jest ta szczota i od razu po masażu ciało piecze jak cholera ale widocznie tak ma być.


Nr 2 Dobre myśli

Zaczęłam zapisywać przed snem i tuż po przebudzeniu ( o ile mam tylko czas) tak zwane ''dobre myśli'' , czyli kilka pozytywnych zdań w stylu '' dzisiaj będzie dobry dzień''. Nawet jeśli nic nie wskazuje na to że będzie dobry  napisać nie zaszkodzi ;)



Nr 3 Magiczny miód

Magiczny z przymrużeniem oka ;) Ale podobno działa! Manuka 400+ dobry na wszystko. Łyżeczka rano ,łyżeczka wieczorem. Wciąż czekam na pierwsze rezultaty.



Jak już to mi nie pomoże to ja już nie wiem!!!
 

środa, 20 marca 2013

zakupoholik

Czasami chciała bym, bo mogę...ale po co? :/ I wtedy beznadziejność wyciąga po mnie swoje macki. Czas płynie a ja razem z nim.

Dzisiaj przyznałam się przed samą sobą że jestem uzależniona od zakupów. Tak. I nie mówię że zawsze uwielbiam je robić bo czasem jestem tak zmęczona i odwodniona że nie mam na nie siły ale jak czegoś sobie nie kupię to jestem chora. Czuje się wtedy jakbym nie zrobiła nic wartościowego. Co innego wybierać rzeczy i stać w kolejce do kasy! I nie ważne czy to jest nowy ciuch czy coś do domu, ważne że kupione a później może leżeć w szafie ( daj Boże! Najczęściej moje ciuchy lądują na ziemi koło łóżka i tworzą tak zwane ''gniazdo'' )
Smutna prawda,w dodatku wyszła moja kolejna przywara. Jestem flejtuchem! ( pięknie sobie dzisiaj jedziesz  ) I do tego mówię do siebie! Wracając do zakupów...jeśli mam w ręku np.super ciucha ( najczęściej i tak kupuje z przeceny po jestem sknerą albo wynajduję coś w lumpie czytaj - second hand) , to uważam siebie za kogoś cool i w ten sposób dowartościowuje siebie. I nieważne że przez większość tygodnia chodzę w dresach bo pracuje na siłce , ważne że mam coś nowego co najczęściej i tak nie było mi potrzebne , albo nie do końca mi się podoba ,więc po kilku miesiącach ląduje w worze dla second hand z którego i tak coś później kupie :/ Nawet dla mnie to brzmi jak paranoja!
Mogę sobie odmówić wielu rzeczy ale koniec końcem i tak coś ''nowego'' wejdzie w moje posiadanie i może będzie to książka, nowy lakier do paznokci ,kolorowe długopisy albo jakiś ciuch.


wtorek, 19 marca 2013

perły

Znalazłam dzisiaj w małży perłę. Wątpię by to małe gówno miało jakąś wartość ale jaka była radość jak okazało się że jednak sobie nie złamałam na niej zęba :)


Druga perełka to książka Beaty Pawlikowskiej. Wracam ponownie do czytania jej książek bo czuję że znowu jestem na krawędzi. Z górki wprost do dołu by za kilka dni znaleźć się na łące ukwieconej barwnymi pomysłami.Ach... Może tym razem znajdę odpowiedź na pytanie - jak załapać tylko jedną sroczkę za ogon i nie wypuszczać z rąk mino wszystko?! Zabieram się za czytanie.


poniedziałek, 18 marca 2013

danie dnia...

...czyli szef kuchni poleca - beznadziejność w sosie z wątpliwości.

Odkąd pamiętam nie akceptowałam swojego ciała. Zawsze było coś co chciałam zmienić w swoim wyglądzie. Z biegiem czasu niektóre rzeczy przestały mieć dla mnie znaczenie lecz wytykanie swoich niedoskonałości weszło mi w krwioobieg i jest ze mną do dziś. Co mogła bym z tym zrobić - pytam siebie, po co być doskonałym skoro można być sobą? Niestety życie to wyścig szczurów,  nawet jak nie chcesz się mierzyć z innymi to inni będą się mierzyć z tobą.

By zakończyć pozytywnym akcentem prezentuje , nazwijmy to kolaż, odnośnie wczorajszego dnia świętego Patryka, czyli chlanie piwa i burdy na ulicy :P  Sláinte!


niedziela, 17 marca 2013

autoportret

Czasami pastwię się nad sobą przywołując różne obrazy z przeszłości. Żywię się tym. Jakaś część mnie chce przebaczyć i zapomnieć by móc obudzić się bez wspomnień i bez tych niewypowiedzianych słów spływających cicho po policzkach. Rozbita, rozdarta i niepewna...Za każdym razem gdy patrze w lustro odwracam wzrok po czym nakładam maskę by móc chociaż w jakiejś części zaakceptować siebie.


piątek, 15 marca 2013

nawet by mnie kijem żaden vampir nie tknął

Tak chojrakowałam a dzisiaj już leże rozłożona w łóżku i kuruje się czosnkiem i innymi domowymi sposobami. Mogę sobie tylko pozwolić na 1 góra 2 dni choroby i to wszystko! Mam już plany na niedziele także muszę szybko wrócić do formy.
Cały dzień siedzę w domu  i sobie dogadzam. A co! :) Żeby tylko ptachule mogły się na chwilę zamknąć i dać mi trochę wytchnienia to było by już cudownie.


czwartek, 14 marca 2013

spraw żeby mi się chciało tak jak mi się nie chce...

...a do tego jeszcze coś mnie łapie. Pewnie dlatego że się wczoraj ubrałam się jak na lato przy odczuwalnej temperaturze 5ciu stopni. Brawo! Zresztą nic mi nie będzie, bo odkąd miałam stawiane bańki w 4 klasie podstawówki nie choruje :D Niezły czad, nie?

Rysunki czekają nietknięte od niedzieli. Nie mam weny, a może powinnam powiedzieć że mam lenia i brak jakiejkolwiek motywacji do pracy. Wciąż nie mogę się sobie nadziwić że jednej sekundzie mam milion pomysłów, mega pałera i wielką chęć do pracy po czym w następnej sekundzie wszystko nagle gaśnie jak dopalająca się zapałka...
Jeszcze 2 tygodnie i będę podsumowywać ten miesiąc,co mi się udało osiągnąć i jakie poczyniłam kroki odnośnie swojej zmiany. Na razie marnie mi to wygląda.


środa, 13 marca 2013

gdzie oni są...

Kiedyś myślałam że jestem tak beznadziejna że nie potrafię nawiązać zdrowych relacji z drugim człowiekiem. Dzisiaj myślę że może spotykałam na swojej drodze beznadziejnych ludzi?
Mam niewielu przyjaciół, można by ich wyliczyć na palcach jednej ręki , ale przy tych kilku osobach czuję się sobą, choć jeszcze nie odkryłam kim tak naprawdę jestem.

Wcześnie rano zostałam poproszona by być druhną na ślubie moich znajomych! A że mieszkam na zachodzie i bycie druhną to...kind of a big deal cieszę się podwójnie! Po pierwsze wzruszył mnie fakt, że dostałam takie wyróżnienie ,a po drugie nie mogę się doczekać przymierzania sukienek , imprezy dla panny młodej i tego całego pozytywnego szumu wokół wesela :D Whoop whoop!!!


 Ooo...a tu prezentuje swój wczorajszy zakup. Hubba Bubba, guma która ledwo mieści się w ustach :) Ale jakie super balony wychodzą! Nie sądziłam że tu na nią natrafię.

poniedziałek, 11 marca 2013

laksiarki

Nie wiem od czego się to zaczęło ale chciałam mieć papużkę, ooo i najlepiej taką która by gadała. Chciałam mieć dobry powód dla którego muszę wstać codziennie rano, by chociażby nasypać nowe ziarno i zmienić wodę. Pamiętam jak czasem było mi ciężko zwlec się z łóżka by wykonać proste czynności i to chyba w tedy zrodził mi się w głowie pomysł o zwierzaku, który by mi dotrzymywał towarzystwa i nadawał sens dniom przelewającym się wiadrami przez moje palce.

Lili


Kali

Tak, miał być jeden ptaszek ale jak zobaczyłam takie małe kłębuszki w zoologicznym to pomyślałam o parce co by im było raźniej jak zostaną same w domu.
Laksiarki są już z nami ponad rok i muszę przyznać że czasem mam ich serdecznie dość, zwłaszcza jak drą się nad ranem jak pojebane albo zrobią mi taką wielką lakse na ramieniu! Mimo tego i tak kocham te nasze łobuziaki , bo odkąd z nami są każdy dzień ma dla mnie większy sens.

niedziela, 10 marca 2013

nie taki diabeł straszny

Czasami sobie roję że jestem kimś innym, po czym otwieram oczy i czar pryska...

Nie lubię niedzieli. Przeważnie nie mam  żadnych planów na ten dzień ,siedzę więc w domu i  łapie doła. Ale nie dzisiaj. Dzisiaj było inaczej. Udało mi się zmobilizować i popracować nad kilkoma rysunkami i projektami zaproszeń ślubnych dla znajomych. Cieszę się  że zrobiłam coś kreatywnego by wypełnić dzień. Może też i w łóżku zabłysnę tej nocy...


sobota, 9 marca 2013

orchidea i sekret prawdziwego ogrodnika

Z okazji wczorajszego dnia kobiet dostałam przepiękną orchideę. Muszę przyznać że mam rękę do kwiatów i różnego rodzaju zielska które można hodować w domu. Nie przesadzam ( dosłownie i w przenośni ) , nie nawożę i rzadko podlewam. Ogólnie nie dbam o kwiaty i chyba w tym tkwi cały sekret. Czy jest to rada godna przyjęcia? Tego nie wiem , ale zawarta filozofia warta jest głębszych przemyśleń.



czwartek, 7 marca 2013

follow your bliss - czyli raz na wozie raz w nawozie

Z październiku 2012 zrobiłam sobie tatuaż. Ach...co to była za radość! Motyle w brzuchu, łzy szczęścia i totalna eksplozja dumy!  Dwa miesiące później rozpoczęła się moja przygoda z laserowym usuwaniem ów tatuażu. Rodzi się więc pytanie " na chuj ci to było?''  Otóż wiąże się z tym pewna historia. Po odstawieniu anty depresantów zaczęłam się zagłębiać w tematy o potędze podświadomości i tym podobne. Bardzo spodobało mi się propagowane hasło przewodnie "follow your bliss '' czyli pokrótce : rób to co sprawia ci przyjemność a będziesz szczęśliwy. Ok - pomyślałam, a że temat tatuaży przewijał się  często w mojej głowie , poszłam na całość.  Plan był taki : jak będę miała tatuaż to będę kimś fajniejszym, kimś lepszym. I faktycznie przez krótki okres czasu tak się czułam, jakbym przekroczyła jakąś zakazaną granice. Nagle wszystko stało się proste i piękne. Uczucie szczęścia nie trwało zbyt długo bo wykonanie tatuażu po prostu mi się nie spodobało więc,skończyło się na dwu tygodniowych spazmach rozpaczy i kolejnych dwóch tygodniach niecierpliwego czekania na pierwszą sesję z użyciem lasera. Teraz jestem już po 4 zabiegu. Tatuaż jest już o wiele jaśniejszy i mogę zacząć zastanawiać się nad następnym....i jebnę sobie taką dziarę że łooo! :P
A tak na serio , tatuaż zawsze był moim marzeniem ,więc dam sobie kolejną szansę lecz tym razem dobrze przemyślę co chcę mieć wytatuowane i nie polecę do pierwszego lepszego studia jak to zrobiłam ostatnio :/ Amen.


Póki co pogoda nie rozpieszcza a do pierwszych wakacji jeszcze 2 miesiące, więc trzeba się zadowolić wspomnieniami.

Neapol

wtorek, 5 marca 2013

naprzód marsz!

Wymyśliłam!( Też mi nowość. Co jak co ale w wymyślaniu, snuciu ,knuciu i planowaniu jestem dobra,ale do rzeczy!)  W każdym miesiącu będę robić coś dla siebie. Coś małego, coś co pozwoli mi podbudować, albo raczej zbudować od podstaw moją pewność siebie i poczucie własnej wartości ( czy to nie to samo?). Chciała bym się rozwijać w wielu kierunkach co zawsze jest problemem bo mam tak zwany "słomiany zapał". Łapię 5 srok za ogon a jak jedna zacznie srać to rzucam wszystko w pizdu! Tym razem chcę to zmienić! Każdy miesiąc będzie poświęcony jakiemuś hobby. Czasami (czytaj często (pięknie, Magda wyrabiasz się!) Dzięki :p) słyszę od kogoś że jestem dobra w tym i w tamtym. Ok, ale czy tak naprawdę można być dobrym w kilku rzeczach na raz? Zobaczymy.
Miesiąc malarstwa uważam za otwarty!

Phoenix park - Dublin


Dzisiaj był dobry dzień, mimo tego że jelenie nie chciały pozować i odwracały się dupami do obiektywu.
PS: Akurat w fotografowaniu nie jestem dobra :p

poniedziałek, 4 marca 2013

uratować poniedziałek

Poniedziałek zawsze zaczyna się tak samo, gównianie.( czy w ogóle istnieje takie słowo?)
Dzwoni budzik , otwieram oczy i ...już się mi niechce. Z tym poczuciem beznadziejności wykonuje kolejne czynności bez namysłu i bez pomysłu. Mijają kolejne godziny a że ich jest mało, mijają szybko. Odwalić swoje w pracy i przyczołgać się do domu z ciążącą myślą  że coś muszę albo przynajmniej powinnam.
Dziś było trochę inaczej. Początek taki sam ,do dupy ,ale później coś się zmieniło. Ktoś zaszczepił we mnie pomysł. Niby nic wielkiego ale poniedziałek nabrał od razu innej barwy.  

Śmieszne,wystarczy tylko iskra żebym znowu powstała z martwych.


niedziela, 3 marca 2013

dużo chcę, dużo myślę...gówno robię.

Pamiętam jak kilka tygodni temu wpadłam na genialny pomysł pod tytułem " zostanę poetką i wydam tomik wierszy erotycznych dla dorosłych". Napisałam kilka wierszy w przypływie podniecenia wywołanym przez dni płodne i na tym się skończyło. Dni płodne dobiegły końca, opadło podniecenie a tam gdzie owe podniecenie się kończy zaczyna się...depresja a wraz z nią żal za grzechy i moce postanowienie poprawy ,aż do następnego zastrzyku radości i świetnych pomysłów. Hulaj dusza...!
Krótko mówiąc, a raczej podśpiewując sobie pod nosem jeden ze szlagierów Muńka: "karuzela, karuzela..."