piątek, 30 sierpnia 2013

bynajmniej

- Na którą idziesz jutro do pracy? - pyta mąż nieco z przekąsem, wiedząc iż zazwyczaj zaczynam pracę nieprzyzwoicie późno ''rano'' , bądź grubo po południu.
- Jutro mój kochany to ja mam wolne - odpowiadam , szczerząc się szeroko.
Mąż wzdycha z utęsknieniem , po czym pada komentarz - złota praca.

Mimo, iż praca jest złota, zdarza mi się czasem na nią ponarzekać. Dzieje się to przeważnie dwa razy w miesiącu. Przed okresem i tuż po wypłacie. Aha! Więc tu mnie boli!
Ale pytając siebie czy chciała bym zarabiać więcej i co za tym idzie więcej pracować, odpowiem zgodnie z prawdą , że nie. Bo po co? Stać mnie na to i na tamto,a że jestem ''żyłka'' to potrafię w bardzo rezolutny sposób zarządzać moimi wydatkami. Do tego na pewno też w jakiś sposób zasilam nasz rodzinny budżet, plus mam sporo wolnego czasu na wyłączność. Więc nasuwa mi się jedno pytanie: Czy to moja praca jest złota czy Twoja, skarbie??? ;)


czwartek, 29 sierpnia 2013

bąkowscy

Raz na jakiś czas w naszych rozmowach małżeńskich przewija się temat posiadania dziecka i pytania w stylu: kiedy?
Rozmawiamy o tym jakie są nasze preferencje odnośnie płci i wyboru imienia, jednakże na rozmowach się tylko kończy bo żadna ze stron nie wykazuje inicjatywy ,więc konkretne działania nie są w tym kierunku podejmowane.

Moja mama powiedziała mi kiedyś że dzieci nadają życiu sens.
Proszę Cię, czy życie samo w sobie nie powinno być sensem? A takie deklaracje brzmią dla mnie jak te w stylu:  będę szczęśliwa jak schudnę.
Czy chęć posiadania potomstwa nie powinna wywodzić się z wewnętrznego pragnienia do przekazywania radości z życia? Jestem szczęśliwa ,więc chcę się tym szczęściem dzielić. A może to tylko moja idealistyczna mrzonka?

Pytania same cisną się na usta: Czy była bym dobrą mamą  jeśli sama jeszcze emocjonalnie jestem dzieckiem? Czy dała bym swojemu dziecku miłość, zrozumienie i uwagę skoro sama sobie nie potrafię tego dać? Czy mam prawo mieć dzieci?

Od razu nasuwają mi się inne pytania , których tak chorobliwie się wstydzę ,ponieważ świadczą o tym jak bardzo jestem samolubna...No cóż, może te wypowiedziane poniekąd na głos będą miały mniejszą moc ,więc pytam siebie:

Czy mój mąż będzie mnie kochał tak samo? Czy będę jeszcze mu potrzebna? Czy nie przeleje całej swojej miłość do mnie na nasze dziecko? I czy ja będę go jeszcze kochać??? Czy może mając dziecko stanę się wreszcie spełnionaa i powiem: Panu już podziękujemy.


środa, 28 sierpnia 2013

terapia - siódmy tydzień

Każdego ranka rodzimy się na nowo powtarzając te same błędy wczorajszego dnia.

To był ciężki dzień. Wiele łez zostało wypłakanych. Czasem sama się sobie dziwię ,że aż tyle mam ich w swoim repertuarze.

Wczoraj rozmawialiśmy o tym czemu nienawidzę siebie. W trakcie mojej bezENDnej ( tak sobie wymyśliłam z angielskiego ) listy pada pytanie z ust terapeutki:

- Co jest dobrego w Tobie?

Cisza. Wzruszam tylko ramionami pomiędzy kolejnym wycieraniem smarków.
Po krótkiej chwili pada kolejne:

- Czym się różnisz od swojej mamy?

- Ja próbuję - odpowiadam bez wahania.


wtorek, 27 sierpnia 2013

torn

Myślałam że mam to już za sobą. Myślałam ,że o śmierci ojca będę mogła rozmawiać bardziej swobodnie. Gówno! Gówno! Gówno!
Czy już zawsze tak będzie?! Czy zawsze ten temat będzie wywoływał we mnie falę emocji?!
Powiesił się i co kurwa z tego?! To przecież było tak dawno...

To nie jego nienawidzę za to co zrobił, tylko siebie za to co teraz czuję.

Boję się iść dzisiaj na terapie. Boję się że usiądę na tej kanapie i zacznę od razu ryczeć, a przecież czeka mnie jeszcze dzień w pracy.

wiem że chcę, ale nie wiem jak do cholery to osiągnąć

Dzięki pewnym wydarzeniom z ostatnich tygodni zdałam sobie sprawę z tego jaka chcę być. I pod wpływem gniewu i żalu skierowanego we własną osobę stworzyłam taką oto listę:

Chcę być:

* twarda -  mniej ckliwa
* pewna siebie
* wyluzowana
* nie bojąca się krytyki
* stawiająca siebie i swoje potrzeby na pierwszym miejscu
* miła, ale nie spoufalam się
* słucham ,ale umiem przerwać jak ktoś pieprzy
* zwracam uwagę jeśli mi się coś nie podopa
* moimi planami i marzeniami dzielę się tylko z najbliższymi przyjaciółmi
* jestem zdecydowana
* nie mówię cały czas ''sorry''
* nie szukam kontaktów na siłę
* mówię to co myślę
* mam prawo zmieniać zdanie

Ok, ale co dalej???




poniedziałek, 26 sierpnia 2013

siwa kostka i srebrny goryl

Kiedy mówię że Cię kocham znaczy to, że chcę mieć Cię w moim życiu i w sobie...

Chcę się z Tobą dzielić tym co mam, ale pamiętaj że siedzienie koło okna w samolocie jest moje! :)

Lubię z Tobą rozmawiać godzinami w kiblu. Lubię się śmiać i żartować z Tobą. Lubię klepnąć Cię z całych sił w gołe dupsko, a później uciekać lub przepraszać w obawie przed wendetą.
Lubię jak mówisz do mnie ''mała'' i całujesz przed wyjściem do pracy :)

Podziwiam Twój spokój i pewność siebie. Podziwiam to, że znosisz każdy mój pomysł z serii ''to jest to!'' i wspierasz nawet wtedy gdy chodzi o usunęcie tygodniowego tatuażu.

Kocham Cię za to, że jesteś ze mną a jednocześnie dajesz mi swobodę bycia sobą. Jesteś moim najlepszym przyjacielem.

Minusów też masz kilka, nie myśl sobie, ale one i tak wypadają blado przy tych wszystkich superlatywach :P

Kocham! ♥


niedziela, 25 sierpnia 2013

pożegnanie

To co było dobre zabieram  ze sobą.
To co złe puszczam w niepamięć i ruszam dalej w drogę...

Zerwanie kontaktu z osobą która była tobie kiedyś bliska nie jest ani łatwe ani przyjemne ,ale jeszcze gorsze jest uświadomnienie sobie, że to co was teraz łączy to tylko i wyłącznie wspomnienia. Zabawne jak sami przed sobą potrafimy zataić niektóre rzeczy.

Uważam ,że nie bez powodu spotykamy pewnych ludzi na swojej drodze. Niektórzy pomagają nam uświadomić sobie jakieś prawdy o nas samych ,inni po prostu są po to, by dotrzymywać nam towarzystwa w tej ziemskiej wędrówce, bo jak wiadomo w kupie raźniej ;)

Kilka zdjęć ze wczorajszego irlandzkiego wesela.




wtorek, 20 sierpnia 2013

co tydzień płacę komuś po to, by moć się wypłakać - szósty tydzień terapii

W głowie mi się nie mieści ,że moża siebie lubić albo nie lubić. Toż to jestem tylko jedna i nawet słowo ''kocham'' wydaje się być niewystarczjące, lecz mimo tego ,za każdym razem gdy patrzę w lustro przypomina mi się jak bardzo sobą gardzę.

Jako dziecko nie miałam prawa do tego by okazywać swoje uczucia i emocje. Teraz te wszystkie, kiedyś zamknięte głęboko na dnie w sejfie bez dna, krzyczą by je wypuścić.
Łzy zawsze były dla mnie oznaką słabości. W moim rodzinnym domu nigdy nie było na nie miejsca. Wydawać by się mogło, że te niewypłakane po prostu wysychają ,ot tak. Lecz prawdą jest, że one czekają pokornie w ukryciu by kiedyś wyjść na światło dzienne.



środa, 14 sierpnia 2013

uwaga - piąty tydzień terapii

Szukam, bo nie dostałam jej wraz z pakietem standardowym , a teraz uczę się jak samemu sobie ją dawać.

Czasem mi się uda, czasem się do siebie przytulę, pogłaskam po policzku lub powiem miłe słowo gdy jestem smutna. Ostatnio nawet podałam sobie rękę. Dosłownie. Prawą ręką uścisnęłam lewą i powiedziałam cicho ''cześć, jestem Magda''. Łzy leciały strumieniami a ja czułam się przy tym jak totalna kretynka , debil jakiś, bo kto robi takie głupie rzeczy?!
A wczoraj proszę, wczoraj na terapii dowiedziałam się , że to duży krok na przód.

Polubić siebie, poznać, zaakceptować i być swoim przyjacielem ( może nie do końca w takiej kolejności ,ale tak lepiej brzmi).


niedziela, 11 sierpnia 2013

żebrak

Nie mogę, nie chcę i za każdym razem kiedy patrzę w lustro czuję do siebie wstręt. Czasem ubrany w lepszą szmatę, czasem pod warstwa make-up'u , ale zawsze tam, w środku na dnie. To samo negatywne uczucie. Kurwa! Czy nie można by było chociaż raz zrobić coś dla siebie bezinteresownie?! Tak kurwa, dla siebie. Nie po coś, nie dla kogoś, tylko DLA SIEBIE!
Nienawidzę tego,ze tak bardzo potrzebuje uwagi.

piątek, 9 sierpnia 2013

hobby

Leżę leniwe rozłożona w wannie. Ręce skrzyżowane na piersi , spuszczony wzrok i obąbana mina. Bezsensu. Wszystko bezsensu!

Macie czasem tak, że chcielibyście coś zjeść ,ale nie wiecie co? Otwieracie pełną lodówkę a tam dżem, szynka, ser, jogurt, mleko, ooo nawet sałatka z kurczaka! Ale nie, to nie to. Maczacie palucha w majonezie i na tym się kończy.
Ja tak właśnie mam ze sobą. Coś bym chciała, coś bym porobiła, ale nie wiem co i w jakim celu? Żeby sprzedać? Żeby dać? Ale komu i co? Zrobić coś dla siebie? Po co? Żeby się kurzyło na półce? Bezsensu :/

Leżę tak w tej wannie z wodą sięgającą do brody i zaczynam użalać się nad sobą. Wtem słyszę nad sobą męski głos:

- Może nie masz żadnego hobby?
- Ja? - odpowiadam. Przecież prowadzę bloga, tworze scrapbooka i jeżdżę na rowerze. Poza tym lubię oglądać filmy i czytać książki. To chyba hobby, nie?

I wtedy oboje doszliśmy ( haha) do wniosku, że trzeba uściślić to hasło:

Hobby , to takie zajęcie, do którego przyjemnie się wraca w każdej wolnej chwili. ( czyżby sex? :P )

Blog - no tak, lubię pisać, ale robię to tylko jak mam temat lub wenę.

Scrapbook - coś tam stworzę od czasu do czasu

Rower - głównie służy mi jako środek transportu

Książki i filmy - ( paluch w majonezie ) , jak nie mam nic lepszego do roboty to właśnie w taki sposób zabijam czas

Hobby, coś na co zawsze mam ochotę....ZAKUPY!!!

- szynka i masło?
- no nie, jasne że nie! Ciuchy!!! :D

Lubię ciuchy. Lubię kupować, prać, prasować i je nosić! Lubię się stroić. Lubię dopasowywać dodatki. Lubię szukać perełek! :)

I tak powstał pomysł na stworzenie nowego bloga: kliknij tutaj by przenieść się na łachoblog

Chcę spróbować coś zrobić z moją pasją ,ale od razu zaznaczę, co by uspokoić moich fanów :P , że nie rezygnuje z tego miejsca.To moja krwawica.


PS: Dzięki skarbie, jesteś najlepszy! Kocham! ♥

środa, 7 sierpnia 2013

tu i teraz - terapia, czwarty tydzień

Zapytaj mnie o plany na następny tydzień, miesiąc , rok , czy 5 lat. Zapytaj jak często myślę o zdarzeniach z przeszłości lub, jak często zawieszona gdzieś w obłokach tworze kolejne scenariusze do zdarzeń które nie miały miejsca. Spróbuj mnie utrzymać przy rzeczywistości, a poczujesz mój rosnący dyskomfort.
Myślenie hipotetyczne - wchodzę do szafy i w mgnieniu oka jest w tej swojej pierdolonej Narnii. Zawsze tam. Nigdy tu.

Kryzys. Po czwartej sesji dosięgnął mnie kryzys, zastój psychiczny, leń, marazm, zniechęcenie, posucha i martwota.  Wiem i rozumiem ,ale nie potrafię ruszyć z miejsca. To tak, jakbym miała masę w ręku ale nie umiała z niej nic ulepić.


poniedziałek, 5 sierpnia 2013

jestem ważna

Kolejne otwarte drzwi. W sumie to nie prosiłam się o guza, przynajmniej nie świadomie.

Na początku chyba nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo się tego boję, nawet śmie twierdzić, iż może to być korzeniem moich autodestrukcyjnych zachowań. Takie wielkie nożyce które trzymam w ręku i które raz za razem podcinają mi skrzydła.

Odrzucenie, a raczej strach przed nim i co za tym idzie chora potrzeba akceptacji. Chora , bo mimo tego że mój świadomy umysł mówi mi , że to całkiem w porządku by nie należeć do żadnego człowieka albo grupy, to w głębi serca będę szukać związków z ludźmi i się trzymać ich ostatkiem sił  , będę się podporządkowywać, przystosowywać i robić najróżniejsze akrobacje nawet za cenę własnego samopoczucia. Bo lepiej jest się czuć źle i niewygodnie niż stać na uboczu i zastanawiać się co do cholery jest ze mną nie tak? Przez jakiś czas takie pokrętne myślenie uchodziło mi płazem , choć w przypływach szczerości pytałam siebie dlaczego to sobie robię? Po co udaję? Czemu tonę w tym fałszywym rozumowaniu? Jadnak założyłam z góry , że tak już jest, tak było i będzie , więc z zaciśniętymi zębami i przyklejonym uśmiechem brnęłam dalej bo jeśli dzięki temu dostane to czego tak zachłannie potrzebuję, czyli zapewnienie że jestem wartościową osobą to hej, czemu nie? W końcu cel uświęca środki.

Od jakiegoś czasu zaczyna mnie to coraz bardziej uwierać, niczym piach w majtkach ( taki mały odnośnik do plażowania :)), a związki w których staram się jakoś funkcjonować , lub te których wciąż szukam nie przynoszą takiej ulgi ani pocieszenia jak niegdyś. Teraz wiem, że patrzenie na siebie oczyma innych i ciągłe poddawanie się cudzej ocenie jest jak przeglądanie się w krzywym zwierciadle. Bo w końcu kto zan mnie lepiej, niż ja sama???

* Mam prawo tu być.

* Mam prawo podejmować decyzje

* Nie muszę robić czegoś jeśli nie chcę

* Nie muszę się tłumaczyć ani czegoś udowadniać

* Mogę zorganizować i przeżyć swoje życie tak jak chcę

Fajnie to wszystko brzmi.



niedziela, 4 sierpnia 2013

niestraszne wcale morskie fale ani ozonowa dziura

Wakacje , wakacje i po wakacjach. Ah...Portugala, piękne plaże, grillowane rybki i dzban słodkiej sangrii ze świeżymi owocami. Tak właśnie spędziliśmy naszą piątką rocznicę ślubu.


Poza plażowaniem, uprawianiem miłości , upijaniem się winem i objadaniem pysznymi potrawami , bawiliśmy się na maxa! Wyszmaciliśmy  się w aqua parku , na wielkich falach i na wodnej sofie ( tej ostatniej "przyjemności" nigdy więcej! :P) Gardło zdarłam 3 razy ale, co się naśmiałam to moje :D

 

W ostatni dzień postanowiliśmy iść na parasailing. Ale tam już nie miałam głosu żeby się wydzierać. Jedyne co mi pozostało tam na górze to się posrać :D ( pozdrawiam Marka, dzięki za ostatni komentarz! )