piątek, 27 września 2013

lista marzeń ♥

Siedzę sobie znudzona w pracy. Nic się nie dzieje. Nuda na maxa. Ktoś tam w oddali leniwie pakuje na klatę, inny ktoś w przerwie pomiędzy seriami sprawdza pozostałości po tygodniowym manicure. Kilka osób katuje się na bierzni. Luz, chyba dzisiaj nikt nie będzie potrzebował mojej pomocy.
Siedzę sobie tak i wpatruje się bezmyślnie w ekran monitora. Kurwa, ale nuda - myślę sobie i w tym samym momencie wyciągam białą klatę papieru, biorę ołówek w ręce i zaczynam zapisywać odpowiedzi na pytania: czego chcę od życia? Jakie są moje marzenia? Do czego dążę? W mgnieniu oka na kartce pojawia się 37 pozycji.

Poniżej prezentuję listę rzeczy do których realizacji będę powoli dążyć. A nóż się uda ;P Lista jest płynna , więc jak czegoś zapragnę to zaktualizuję ją . Powodzenia :)

1. Dom z ogródkiem


2. Białe noce i lot balonem


3. Szpagat


4.Londyn 


5.Nauczyć się grać na ukulele


6.Nagrać piosenkę i dodać na YouTube

 

7. Cruise po Bahamach



8. Azja  done!


9. Zorza polarna


10. Zapalić fajkę wodną


11. Sex w aucie


12. Przejażdżka na słoniu  done!


13. Ukończyć kurs i zostać personalnym trenerem wykreślone z listy


14. Rejs gondolą w Wenecji


15. Stanąć pod wodospadem


16. Pójść na koncert  done!



17. Turcja - Pamukkale


 18. Drugie auto done!


19. Pojeździć na nartach


20.Route 66


21. Tatuaż napis  done!


22. Grobla olbrzyma


23. Malediwy


24. Przejażdzka konno po plaży


25. Napisać listy do siebie i otworzyć je za rok, 3 i 5 lat.


26. Trójka dzieciaków :D


27. Napisać książkę


28. Visa do USA


29. Spędzić miesiąc w USA


30.Antigravity yoga


31. Run a muck - bieg w błocie  done!


 32. Weekend w górskiej chatce


33. Zatańczyć tak jak na tym teledysku :D

środa, 25 września 2013

terapia - dziesiąty tydzień

Tym razem nie było tak źle. Przez calutką godzinę analizowaliśmy zmienność moich emocji. Istna huśtawka.
Ciekawe jest to,że tak łatwo można wpaść w pułapkę własnych myśli i raz po raz zataczać błędne koła dopóty, dopuki ktoś nam tego nie uświadomi i nie przedstawi na diagramie ;)


Poza tym wróciłam do treningu. Mam też kilka fajnych pomysłów, które chcę zacząć powoli realizować. Czyżbym znów była na fali???

piątek, 20 września 2013

zaskocz siebie

Środa wieczór. Siedzę w kącie na kuchennej podłodze między drzwiczkami lodówki ,a zimną ścianą łączącą korytarz. Czuję się wyczerpana, wyczerpana przez płacz, krzyk i demolkę ,którą zrobiłam kilka godzin temu na chacie. Oddycham cicho, obiema rękami trzymając podkurczone nogi, z brodą opartą na kolanach.
Bart siada na przeciwko mnie. Patrzy smutnym wzrokiem. Moje spuchnięte od płaczu oczy spoglądają na niego wyrażając rezygnację. Minuty wloką się jak para znudzonych ślimaków ,a my siedzimy tak jak te sieroty obrzygane.
Nie no kurwa, przecież tak nie może być! - myślę sobie, a w kierunku Barta rzucam z determinacją - wymyślmy coś! Potrzebuję czegoś. Potrzebuję jakiejś zachęty, motywacji do działania, czegoś co zdoła mnie wyciągnąć z łóżka rano i co wydostanie mnie z tej czarnej dupy w południe. Jakieś jedno zdanie, coś chwytliwego, coś czego nie będę potrafiła zanegować.

Burza mózgów. Pomysł - negacja. Kolejny i kolejne zaprzeczenie.
Ciężko jest mi samą siebie przekonać. Dziesiątki pomysłów i dziesiątki powodów dla których te pomysły są do dupy. . Kurwa, chyba jestem za mądra. Albo za oporna. Albo po prostu jestem upartym osłem!
Słowa zaczynają się przeplatać ze sobą jak ścieg czarno białego obrusu. Tak - nie, tak - nie.Tak - nie. Kurwa! Białe - czarne. Białe - czarne. Białe - czarne. Białe - czarne. Do porzygania.
On mówi białe - ja czarne. Białe - czarne , białe - czarne, białe - czarne, białe - czarne , białe....Czyżby? - pytam nieufnie sama siebie.

Zawsze wiem, a ściśle mówiąc ,wiem co nie chcę by się stało, dlatego o tym myślę , by móc się przygotować na najgorsze. I po chuj? - pytam siebie. Po co tracić czas i energię na analizowanie czegoś co może się stanie , lub nie?  Po co?! Po co? Po co? Po co?!!!

Nie mieć żadnych oczekiwań i dać życiu szansę by cię zaskoczyło. Zaskocz siebie! Zaskocz mnie! Tak! To jest to! Ten sam kierunek - kierunek życie, ale inna droga, inny chód. Możesz skakać , możesz biec , możesz skręcić w lewo ( lub nogę ) bądź zatrzymać się na chwilę by nazywać kwiatów.

Jeszcze nie wiem jak się to ma do planowania. Ale przyjmuję że można, a nawet trzeba mieć plany i marzenia , ale bez tych różnych filmów w głowie ,w których, na przykład,  samolot z tobą na pokładzie rozpierdala się gdzieś nad Pacyfikiem , ha! Czarnowidztwu mówimy : nie. Wyświetlaniu filmów w głowie mówimy : nie. Powtarzającym się schematą mówimy stanowcze NIE!  No i zobaczmy co stanie ;)



 

środa, 18 września 2013

po - terapia, dziewiąty tydzień

Nie poszłam do pracy. Nie mogłam wyobrazić sobie siebie siedzącej za biurkiem i uśmiechającej się do klientów. Broń Boże miałam bym jeszcze kogoś trenować. Nie chciałam iść też na terapię, ale w głębi serca wiedziałam, że to jest moja jedyna nadzieja.
Wczoraj byliśmy tam razem. Mało pamiętam. Płakałam, ale nie tak jak zawsze. Inny temat. Inna atmosfera. Inna ja. Wypompowana. Nieobecna. Zła.
Zła na to, że tak bardzo muszę się starać by móc jakoś funkcjonować.

Chuj strzelił kolorowe karteczki o których ostatnio pisałam. W dzikim ataku furii zerwałam wszystko ze ściany.

Bilans strat:

1. potrzaskany kubek
2. potrzaskana miska
3. potrzaskane takie małe gówno na jajko
4. dwie podarte książki
5. dwa rozbite jajka
6. rozbity ziemniak ( ziemniaki niestety nie są dobrymi materiałami na wyładowanie złości )
7. ośliniona poduszka ( przynajmniej 3 razy dziennie w nią krzyczę )

Wreszcie zaczynam wyrażać swój gniew...

wtorek, 17 września 2013

przed

Rozdarta, zestresowana, przygnieciona i z nuklearną bombą złości w środku. Złości i gniewu, którego już nie potrafię okazywać. Kiedyś wpadałam w furię, wrzeszczałam na całe gardło, szarpałam się, wyrywałam  i rzucałam czym się da. Dzisiaj myślę, że musiała bym zatłuc kogoś na śmierć by odzyskać rónowagę...Boże, na samą myśl ciarki przebiegają mi po grzbiecie.

Jestem, ale nie chcę taka być. Nie mam już sił.

Spać. Zasnąć i urodzić się na nowo...
Czuję że zbliżam się do końca i albo wyjdę na prostą albo oszaleję...

poniedziałek, 16 września 2013

jęczy buła i planagram - czyli jak zaplanować dzień

Pobudka. Otwieram zaspane oko a tam na dzień dobry z kąta łypie na mnie sterta brudów. Spoglądam w stronę okna i co widzę?  Suche kwiatki, które już dawno umarły z odwodnienia. Kuchnia - zlew straszy nieumytymi naczyniami, a podłoga woła o pomstę do nieba bo tak dawno nikt jej nie pieścił ścierą. Eh... wzdycham cicho, jednak nie wystarczająco, bo ptasi sensor już zdążył mnie usłyszeć i głośnym darciem domaga się uwagi, a także sprzątania klatki. Do tego standardowo czeka na mnie dzisiaj przygotowanie obiadu i prasowanie. Zajekurwabiście :/

Przygnieciona nawałem obowiązków nie robię nic, bądź tylko niezbędne minimum, po czym kolejny raz kładę się spać z tym ciężkim uczuciem zawodu, ponieważ kolejny dzień minął bezpowrotnie ,a ja nie zrobiłam nic konstruktywnego.

Za dużo, na późno i za mało czasu, a przy tym nie potrafię nie do niczego zorganizować. Stop!

Motywacyjny planagram jęczy buły.

Na kolorowych kartkach które sama projektuje, bo akurat wycinać i przyklejać to bardzo lubię, zapisuję rzeczy które mam w planie zrobić następnego dnia, a pod wieczór z uczuciem satysfakcji odhaczam to co udało mi się zrobić.




Planagram działa bez zarzutów lecz jęczy buła jęczy nadal, ponieważ po wykonaniu obowiązków domowych nie ma czasu lub/i chęci aby zrobić coś fajnego dla siebie.

 Ameryka została odkryta po raz kolejny.

Stworzyliśmy sobie wspólnie z moim życiowym kompanem planagram obowiązków domowych.
Zawsze było tak, że ja - aka jęczy buła - robiłam pewne rzeczy na bierząco, a przynajmniej się starałam. Rzeczy takie jak odkurzanie, prasowanie, pranie, obiad itp ,a pół soboty lub niedzieli przeznaczaliśmy wspólnie na generalne porządki. Ale żeby jęczy buła nie jęczała trzeba było to trochę zmienić i teraz każde z nas musi codziennie odbębnić jakąś czynność co by na chacie było zawsze czysto ;P

Tak więc otwieram dzisiaj oko i pierwsze co lecę do kuchni by zerknąć na planagram obowiązków. Czytam na głos: odkurzanie i podłoga. Ok, dam radę - myślę sobie - 30 minut i po sprawie. A co widnieje na moim motywacyjnym planagramie? Trening i blog. Super! Wreszcie mam czas na to by się rozwijać w tym kierunku w którym lubię bez tego przytłaczającego uczucia, że lista rzeczy ''do it now or die trying'' czeka w kolejce.


niedziela, 15 września 2013

27

Chociaż uważam siebie za kumatą babkę , to co roku spotyka mnie ta sama niespodzianka ;)

Wczoraj skończyłam 26 lat. Czyli teraz dopiero mogę powiedzieć z całą szczerością, że mam 27 lat, tyle ile myślałam, że miałam przez ostatni rok, ha! A przynajmniej przez ostatnie 10 miesięcy, bo przyjmijmy, że przez jakiś czas pamietałąm ile naprawdę liczę wiosen.
Tak czy siak ,puki co dla mnie to tylko kolejna liczba, ponieważ odkąd dostałam pierwszej miesiączki a sutki zaczęły mi trochę bardziej odstawać od klatki piersiowej , wyglądam tak samo, tylko że ładniej :p

Wraz z kolejną świeczką dodaną na urodzinowym torcie ( zwykle mam ich od jednej do sześciu max ) przyszedł czas na pewne refleksje. Mniemam ,że podobne nachodzą niektórych z nas tuż po szalonej nocy Sylwestrowej, kiedy to ciężki ból głowy rozrywa nam czaszkę a dupe - kupa kac.
A więc, jak zmieniło się moje życie od poprzednich urodzin? Co udało mi się zmienić? Co osiągnąć?

Na pewno do największego osiągnięcia zaliczam powrót z Amsterdamu w jednym kawałku :) Druga na liście będzie terapia. Numerem trzy w notowaniu urodzinowych osiągnięć jest moja konfrontacja z matką, która de facto, gówno dała.
Ponad to, udało mi się zawrzeć nowe przyjaźnie. Na pewno też w jakimś stopniu wzrosła moja samo świadomość i pewność siebie, ale tu nie mogło być inaczej skoro znaczną część wolnego czasu poświęcam na rozwój osobisty. O! I widzę, że stałam się pyszna i zarozumiała....:) Brawo!
Na końcu, choć pewnie w tej wyliczance gdzieś po środku ,będzie zdobycie nowych kwalifikacji zawodowych oraz stworzenie tego bloga :)

Aaaa...była bym zapomniała, do osiągnięć zaliczę także kolejny rok spędzony ramię w ramię w towarzystwie mojego życiowego kompana. Fajnie, że jesteśmy :) ♥

Czego mogła bym sobie  życzyć z okazji moich 27mych urodzin? Na pewno dużo wytrwałości i mniej łez , chyba że te ostatnie będą oznaką szczęścia!  ♥



piątek, 13 września 2013

karny klaps w dupsko - czyli jak oduczyć się niezdecydowania

Chcesz herbaty? - Nie wiem.
Masz na coś ochotę? - Nie wiem.
Co myślisz o tym? - Nie wiem.
O której wychodzimy? - Nie wiem.
Gdzie idziemy? - Nie wiem.
Tutaj zjemy? - Nie wiem.
A może...? - Nie wiem.


AAAaaa!!! Nie wiesz?! To ja Ci zaraz pomogę się dowiedzieć! Ciach! Słychać klaśnięcie i krótki okrzyk bólu. Nie wiesz nadal? Ciach! Klaśnięcie, krzyk, i już drugi poślad zaczyna się rumienić jak dziewica na dzwięk sprośnego słowa. Karny klaps w dupsko za każde niezdecydowanie.

I tak własnie w jeden dzień staliśmy się bardziej zdecydowani :)

Chcesz herbaty? - Nie w.....Tak! Tak, poproszę ;p


Hot tip: Metoda ta śmiało może posłużyć jako gra wstępna, jeżeli tylko siła klapsów nie spowoduje krwotoku z odbytnicy...Enjoy :D

środa, 11 września 2013

ślepi głupcy

Kiedyś wszyscy potrafiliśmy latać, przebijając delikatnym łopotem skrzydeł puszyste obłoki...


Dziś już prawie nikt tego nie pamięta, lecz ta pustka w sercu, którą wciąż próbujemy czymś zapełnić , raz za razem przypomina nam jak dawno oddaliliśmy się od źródła radości życia.
Ślepi głupcy , przywiązani do tonącej kotwicy codziennych spraw.

środa, 4 września 2013

terapia - ósmy tydzień

Proste ćwiczenie, niby nic wielkiego...

Terapeutka podaje mi lusterko do ręki.
Jeśli będzie się Pani czuła niekomfortowo , to od razu to zakończymy - uspokaja mnie swoim miekkim głosem. Już wiem co dalej chce bym zrobiła.

Biorę lusterko do rąk. Niepewnie. Czuje jak zaczynam się spinać. Jeszcze coś innego zaczyna się dziać. Łzy. Nie po raz pierwszy tego dnia spływają delikatnie po mioch policzkach. Jak zaklęta siedzę nieruchomo z lusterkiem na kolanach.
Nie mogę - szepcze po chwili. Boję się...Wstydzę, bo wiem co zobaczę w swoich oczach. Bezdenny smutek, bo nikt mnie wtedy nie potrafił przytulić. Bezgraniczny żal, bo zawsze trzeba było spełniać jakiś warunek by zasłużyć na miłość...

Może mi Pani coś obiecać? - pyta terapeutka, po czym pada pytanie.
Tak - odpowiadam cicho na jej prośbę, zastanawiając się w duchu ile jest warte moje słowo?

poniedziałek, 2 września 2013

do szanownego Pana w wąsach

Piątek wieczór. Stoję przy trójkącie. Ciasne dżinsy wrzynają mi się w dupsko ,a zimny wiatr podwiewa bluzkę odsłaniając gołą skórę. Wtem podchodzi do mnie para roztrzęsionych, jak to za pierwszym razem nietrafnie określiłam, pijaczków. Kobieta zagaja - Kochana, widziałaś może wysokiego faceta w wąsach? Odpowiadam zgodnie z prawdą , że nie. Kobieta wzdycha pełna żalu po czym mówi - ten Facking Prick nas okradł - płacze poszkodowana. Ale jak to, co się stało? - pytam z nutką ciekawości. ( I w tym miejscu apeluje do tych wszystkich którzy z zamiarem przyoszędzenia kilku euro czy to złotych  kupują towar od podejrzanych typów. Nie róbcie tego. Zresztą lepiej też nie ćpajcie -> ja, Amsterdam i ciasteczko)
Rozżalona kobieta kontynuuje - Kochana, jak go spotkasz powiedź mu, że ma przejebane jeśli nie odda mi tych pieniędzy! Dom latających sztyletów* zajmie się nim! Już jest trupem! Kończąc swoją groźbę miła pani puściła jeszcze soczystą wiązankę pod adresem ''wąsacza'' , po czym grzecznie się pożegnała ciągnąc za sobą swojego partnera ...wyglądającego jak ten z opisu. (???)

Tak więc wracając do tytułu, zwracam się do tego zuchwałego Pana w wąsach. Proszę Pana, proszę oddać, jak mniemam, skradzione pieniążki owym Państwu!!!



* nazwa gangu umyślnie została przeze mnie zmieniona ze względów bezpieczeństwa.

niedziela, 1 września 2013

całując własne usta, czyli małpa w Zoo

Tak bardzo chcę być inna. Tak bardzo chcę być oryginalna. Tak bardzo chcę być wyjątkowa.
Powoli zatracam się w tym szaleństwie, gdyż sama już nie wiem kim tak naprawdę jestem. Złakniona poklasku w wyrafinowany sposób domagam się uwagi.

Czemu wciąż naiwnie wierzę ,że to czego potrzebuję jest na zewnątrz???!!!