poniedziałek, 28 października 2013

ciekawostka

Dzisiaj po raz pierwszy w moim życiu poszłam do pracy bez pomalowanego oka!!! Nie mam pojęcia jak mogło do tego dojść! Bynajmniej nie było to działanie zamierzone, i mimo tego świat się nie zawalił! Ha! Co lepsza, nie wyglądało na to by ktokolwiek coś zauważył ;)

Codziennie dowiadujemy się o sobie czegoś nowego. Ja dowiedziałam się tego, że bez makijażu nie wyglądam tak tragicznie jak początkowo przypuszczałam. Hue hue hue!

niedziela, 27 października 2013

halloween 2013

Przestajesz się śpieszyć w tej samej chwili , kiedy uświadamiasz sobie, że nie ma dokąd iść...

Nie ma nieba, nie ma piekła,  życie wieczne jest tu i teraz. Umierasz , po czym rodzisz się ponownie w innym ciele, ze śladowymi ilościami poprzednich wspomnień, które powracają raz na jakiś czas jako tak zwane deja vu. Inne ciało, inne miejsce, ta sama pustka w sercu...
 
 


czwartek, 24 października 2013

marzenie nr 13 - czy aby napewno było to moim marzeniem?

Zrezygnowałam na półmetku. Nie będę personalnym trenerem, i chuj!

Byłam już dwa razy w podobnych sytuacjach. Raz, kiedy to rzuciłam studia na które dostałam się po wielkich mękach. Drugi, kiedy postanowiłam rzucić dobrze płatną pracę nie mają nic innego w zanadrzu. W każdym z wyżej wymienionych przypadków zadałam sobie jedno pytanie. Czy to jest to, co chcę robić???

Nigdy nie żałowałam tych decyzji. Mam nadzieję, że i teraz będzie podobnie.


wtorek, 22 października 2013

najpierw umrzeć

"Wyobraź sobie, że umarłeś i leżysz martwy. A teraz spójrz na swoje problemy z tej perspektywy. Czyż wszystko nie ulega zmianie?" Anthony de Mello "Przebudzenie"

Czasem ( czytaj rzadko ) jak uda mi się na chwilę oddzielić moje emocje, odłożyć je na bok , mniewam podobne olśnienia. Nagle jakiś problem, spięcie, zażenowanie nie mają najmniejszego znaczenia, dopuki znów nie wjadę na tory dawnych schematów myślowych. Czy to znaczy że myślenie o śmierci mogło by mnie utrzymać z dala od zmartwień? Czy może zmartwienia i to co nazywam problemem nie miały by już na mnie takiego wpływu? Bo w końcu i tak wszyscy umrzemy, więc jaki jest sens w zamartwianiu się?

poniedziałek, 21 października 2013

wyuczona reakcja

Czemu się stresuję? Czemu się wstydzę? Czemu za każdym razem , kiedy złapię się na jakieś pomyłce przeżywam mini zawał? Głupstwo, źle wypowiedziane słowo ,a czerwienie się jak burak...
Wstydź się swojej głupoty! Wstydź się ,że coś żle zrobiłaś! Wstydź! Ale po chuj? Na co komu mój wstyd i zażenowanie? Co jest złego w tym że się pomyliłam? Co jest złego w tym , że niewiedziałam? Powinnam? A kto tego ode mnie oczekuje?
Ja sama... :/


wtorek, 15 października 2013

konstruktywnie

Co jestem wstanie zmienić by poczuć się lepiej? By mniej się frustrować? By polubić siebie?

Przyzwolenia.

Przyzwolenia to takie małe , z pozoru nieistotne rzeczy które w gruncie rzeczy wkurwiają, i to bardzo. Przeczytałam kiedyś o tym taki artykuł i z doświadczenia wiem ,że tak naprawdę jest. Bo niby ta popsuta półka nie wywołuje u ciebie żadnych emocji, a jednak jak przychodzi gorszy dzień to masz ochotę rozpierdolić cały dom.
Wczoraj tuż po tym jak przez pół dnia poużalałam się nad sobą stwierdziłam ,że mam tylko dwie opcje:

1. Położyć się i umrzeć

          albo

2.Odpocząć, zebrać się do kupy i kolejny raz spróbować

Podczas relaksacyjnej kąpieli stworzyłam sobie listę rzeczy na które przyzwalam, które wysysają ze mnie energię ponieważ mnie wkurzają, jednak przymykam na nie oko, bo te sprawy nie są aż tak ważne. Czyżby? Jak mogę układać sobie w głowie skoro wokół mnie panuje taki syf?

W ciągu 5ciu minut na liście pojawiło się ponad 30 pozycji, między innymi:

* brudne ściany
* brudne okna
* ptasie kupy na podłodze (?)
* urwana półka ( bo trzeba było ratować Lili. Ale halo, to było ze 4 miesiące temu!)
* rzeczy na stole
* rzeczy na komodzie
* buty na przedpokoju
* popsuty kosz na śmieci
* rzeczy pod łóżkiem
* nieporządek w półkach
* wywieszone pranie w dużym pokoju
* resztki naklejki na komodzie ( kurwa! mieszkamy tu już ponad 3 lata i nigdy nie chciało mi się tego usunąć!)
* pusta ramka
* ramka na parapecie
* kurz na parapecie
* zdechnięte kwiatki na parapecie...itp

Kurwa, w jakim chlewie ja mieszkam i czemu na to sobie pozwalam?! Większość z tych rzeczy mogę zrobić od razu, mogę zerwać tą jebaną naklejkę z komody na którą patrzę od razu po przebudzeniu, mogę zetrzeć kurze , zrobić porządek w półkach i odświeżyć ściany. Dosyć! Tak nie może być!


poniedziałek, 14 października 2013

terapia - jedenasty tydzień

Rezygnuję. Nie mam ochoty ani siły. Ugrzęzłam.

Mogę nienawidzić tych ,którzy sprawiają że czuję się źle, ale pod koniec dnia to ja jestem winna temu że tak jest. To nie ich problem, to mój, więc agresję kieruję do środka. Nie jestem smutna, ja się nienawidzę ,za to co myślę i czuję. Za to co robię sobie...

Wszystkie plany i marzenia wydają się być głupią fasadą. Wszystko co tworzę i czym myślę, że jestem. Kolejny raz się zgubiłam. Kurwa! Którędy droga?


sobota, 12 października 2013

dzień 4

Leci jak krew z anusa...

1. Wstałam wcześniej i przygotowałam sobie lunch na kurs.
2. Dobrze mi poszło przeprowadzenie próbnego treningu personalnego z klientem.
3. Byłam śmiechulą :)
4. Współne wieczorne wyjście na pizze.
5. Zajęłam drugie miejsce ( z dwóch ,ha! )w scrabble po angielsku.


piątek, 11 października 2013

dzień 3

Wstaję rano i już głowa pracuje mi na pełnych obrotach. Co mogła bym zrobić dla siebie? Czym bym mogła się zaskoczyć? Co by tu wymyślić?
Fajnie jest jak rzeczy wyjdą mi naturalnie, albo jak lekko się popchnę do czegoś ,ale nie żeby na siłę cudować byle by mieć co wieczorem napisać :/ Sama już nie wiem. Chyba dosięga mnie pierwsze zniechęcenie. Może powinnam zacząć dostrzegać mniejsze rzeczy? W każdym bądź razie prezentuję mój dzisiejszy top 5:

1. Zafundowałam sobie poranek w spa.
2. Kupiłam sweter i po 5ciu minutach od odejścia od kasy wróciłam się by go wymienić. I nie ,że chwalę się własną głupotą, pragnę tylko zaznaczyć, że nie bałam się zmienić swojej decyzji. Normalnie pewnie bym pojechała z tym swetrem do domu i wymieniła go za kilka dni, ha!
3. Zaufałam sobie - to też jest coś nowego. Jestem sobie na zakupach a tu nagle sms od szefa ,w którym prosił mnie bym coś zrobiła. Od razu dostałam mini ataku serca, bo myślę sobie - O kurwa! Czy ja powinnam być teraz w pracy? Jednak udało mi się przywołać siebie do porządku :)
4. Po mimo tego, że myślę iż ten pomysł z rozbrojeniem Kulfona staje się coraz głupszy nadal próbuję...
5. Zaskoczyłam siebie własnym wyborem. Nabyłam czerwone buty! Ha!


czwartek, 10 października 2013

dzień 2

Jest moc! Jestem bardzo zmotywowana do działania! Już od rana wyczekiwałam z ekscytacją momentu , w którym się zaskoczę. Oj Kulfon, jak tak dalej będzie to pójdziesz z torbami ty mały draniu! ;p

Często mam tak, że w pracy naprawiam cudze błędy. Kombinuję, kręcę i wyginam się by coś naprawić w obawie przed niezasłużoną karą, bądź krytyką. Po prostu boję się, że coś będzie na mnie, coś czego wcale nie zrobiłam, więc zapobiegawczo przysparzam sobie więcej pracy. Ale dzisiaj było inaczej. Dzisiaj się przemogłam. Więc zapiszę to jako nr jeden.

1. Nie kombinowałam :)
2. Pochwaliłam się, za to że udało mi się przemóc
3. Stworzyłam dwa kolejne wiersze (chyba mam flow :D) i zarejestrowałam się na portalu poetyckim.
4. Zrobiłam trening.
5. Wykąpałam moich ptasich przyjaciół. A że nie robię tego często ( mam nadzieję, że tym stwierdzeniem nie narażam się obrońcą zwierząt) ,zaliczę to do moich osiągnięć, ha!



wiersz


 XXI wiek

Stoję naga wśród tysiąca betonowych drzew
Bezimienna zniewaga, serce jak ciernisty krzew
Zimny asfalt, ziemne niebo spogląda na świat
Smutne myśli i wspomnienia ukręcony bat
Hej koniku mechaniczny prestiżowy znak
Choć nam nic już nie potrzeba, wciąż czujemy brak
Zdrowe nogi, ręce, głowa, duszę mam kaleką
Zaślepiona w ludzi tłumie do szczęścia daleko...

środa, 9 października 2013

dzień 1

Co udało mi się dzisiaj zrobić? Z czego jestem zadowolona? Ok, jedziemy!

1. Po pracy pojechałam na zakupy spożywcze.
2. Znalazłam chwilę by zrelaksować się w wannie.
3.Zaparkowałam równolegle tyłem.
4.Spędziłam miły wieczór w kawiarni.
5.Napisałam wiersz.

30 dni na rozbrojenie Kulfona

30 dni, podobno tyle potrzeba by wykształcić nowy nawyk.
Ja chcę sobie wykształcić nawyk pozytywnego myślenia, oraz zwiększyć swoją samoocenę.

Plan jest prosty. Przez najbliższe 30 dni będę rozbrajać Kulfona. Każdego dnia ,znanim położę się do łóżka będę zapisywać 5 pozytywnych rzeczy które przytrafiły mi się tego dnia. Może to być też coś takiego ,co udało mi się zrobić dla siebie, coś z czego się cieszę, z czego jestem dumna. Kiedyś juz pisałam o czymś  podobnym -> projekt szczęście <-, ale tym razem chodzi o to, by każdego dnia uchwycić pozytywy na kartce papieru , bądź wystukać je na klawiaturze. Ja będę starać się robić to drugie, abyście mogli śledzić moje postępy. 

Wytrwałości! :D

wtorek, 8 października 2013

marzenie nr 18 spełnione!

Jadę sobie przez miasto moim własnym dwuśladowcem! :D Wiatr pieści moje włosy przez otwartą szybę a z podkręconych głośników leniwie sączy się muzyka. Ja, ubrana w jasnożółtą bluzkę, którą kupiłam sobie dzień wcześniej z myślą o przejażdżce na słoniu, uśmiecham się szeroko. Ach...już widzę siebie oczyma wyobraźni na tym potężnym zwierzęciu ,które mozolnie stąpie na przód.
Biorę głęboki oddech po czym ukradkiem spoglądam w kierunku papierowej torby, w której pokornie czeka zakupiony przed paroma minutami przewodnik po Singapurze :) Zaczynamy odliczanie! Whoop Whoop! :D

poniedziałek, 7 października 2013

każdy jest równy

Tak często o tym zapominam. Tak często sama wdeptuję siebie w ziemię. Tak często zakładam, że nowo spotkana osoba jest ważniejsza ode mnie, a przecież każdy jest równy. Każdy z nas ma prawo BYĆ. Tu i teraz.

Tak często czuję się jak bezradne dziecko, które nie ma prawa pokazywać co czuje. Nie ma prawa czuć. Nie ma prawa pytać. Nie ma prawa chcieć inaczej....

Wszyscy jesteśmy równi. Wszyscy jesteśmy równi. Wszyscy jesteśmy równi! Powtarzam to w myślach jak mantrę w nadziei, że pomoże.

                    

środa, 2 października 2013

kulfon, kulfon co z ciebie wyrośnie? Terapia - jedenasty tydzień

Mam takiego Kulfona, który siedzi sobie na moim prawym ramieniu. Siedzi i zrzędzi. Minę ma skwaszoną, włosy potargane i tak łypie na mnie posępnym okiem powtarzając w kółko to samo:

- nic nie potrafisz
- jesteś beznadziejna
- jesteś głupia
- jesteś brzydka
- powinnaś to zrobić wcześniej
- powinnaś to zrobić szybciej
- powinnaś to zrobić lepiej
- powinnaś....bla bla bla....
I tak do porzygania, a ściśle mówiąc do czasu kiedy to złapię doła i nawet dupska z kanapy nie chce mi się ruszyć.
Choć Kulfon był ze mną od zawsze, dopiero wczoraj zdałam sobie sprawę z jego istnienia.

Kulfon, do tej pory w większości przypadków wygrywałeś ,ale teraz zostałeś zdemaskowany! Zobaczymy jak sobie poradzisz z moim racjonalnym umysłem! Teraz na każde twoje negatywne słowo postawię kontrę! In your face bitch!!! ;)


wtorek, 1 października 2013

mój gwiezdny kawałek podłogi

Otworzyłam oczy a on już był. Jak to się stało? Czyżby w nocy przyniosły go księżycowe muchy? Ale dlaczego?
 Poliż go - odezwał się Tosiek
- Skąd ty się tu wziąłeś?
- Spałem pod komodom.
- Czyli wiesz jak to się tu znalazło?
- Może.
- Gadaj!
- Poliż go!
Ostrożnie dotknęłam szkiełka koniuszkiem języka.
Mmm....musiał odpaść z mlecznej drogi - pomyślałam. Polizałam go jeszcze raz, tym razem śmielej wyciągając język by skosztować gwiezdnego pyłu i w tej samej sekundzie obudziłam się...Stałam na granatowym polu pośród sierpowatych księżyców chwiejących się na cieniutkich nóżkach.
- Co się tak gapisz?! - powiedział jeden z nich.
- Szukam księżycowych much - odparłam rozglądając się wkoło.
- Tu ich nie znajdziesz, odleciały na gwiezdną drogę.
Nie mówiąc nic odwróciłam wskazówki zegara i znów znalazłam się na łóżku ze szkiełkiem w dłoni lekko przytkniętym do języka. Słodkie.... nieba....
- Czego nie ma? - podłapał Tosiek
- Nieba! Nie ma nieba na księżycu - odpowiedziałam, po namyśle dodając - i much też nie ma.