wtorek, 1 października 2013

mój gwiezdny kawałek podłogi

Otworzyłam oczy a on już był. Jak to się stało? Czyżby w nocy przyniosły go księżycowe muchy? Ale dlaczego?
 Poliż go - odezwał się Tosiek
- Skąd ty się tu wziąłeś?
- Spałem pod komodom.
- Czyli wiesz jak to się tu znalazło?
- Może.
- Gadaj!
- Poliż go!
Ostrożnie dotknęłam szkiełka koniuszkiem języka.
Mmm....musiał odpaść z mlecznej drogi - pomyślałam. Polizałam go jeszcze raz, tym razem śmielej wyciągając język by skosztować gwiezdnego pyłu i w tej samej sekundzie obudziłam się...Stałam na granatowym polu pośród sierpowatych księżyców chwiejących się na cieniutkich nóżkach.
- Co się tak gapisz?! - powiedział jeden z nich.
- Szukam księżycowych much - odparłam rozglądając się wkoło.
- Tu ich nie znajdziesz, odleciały na gwiezdną drogę.
Nie mówiąc nic odwróciłam wskazówki zegara i znów znalazłam się na łóżku ze szkiełkiem w dłoni lekko przytkniętym do języka. Słodkie.... nieba....
- Czego nie ma? - podłapał Tosiek
- Nieba! Nie ma nieba na księżycu - odpowiedziałam, po namyśle dodając - i much też nie ma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz