środa, 8 maja 2013

Amsterdam - zjeść ciasteczko i zapalić skręta

Nie wiem od czego zacząć więc zacznę od początku.
6:00 jesteśmy na lotniku, gotowi do odlotu - dosłownie, jak się później okazało. Nic nie wskazywało na to jak ten dzień się zakończy.
9:30 lotnisko Amsterdam. Czas na pociąg. Nigdy nie próbuj zamienić się w Hulka i otwierać zatrzaskujących się drzwi pociągu. Pierwsza wtopa, stres i nerwowy śmiech w tle. Trzeba się wrócić. Pociąg. Nareszcie kierujemy się w stronę miasta. Zostawić rzeczy w hotelu i iść na podbój coffee shop'ów.
Piwo , później ciasteczko. ''Kelner'' mówi że jest słabe. Jemy po jednym.Odlot ma nastąpić za godzinę. Ok, czas w końcu coś zjeść.
13:30 Restauracja. Wybucham śmiechem! Boże , jeszcze w życiu się tak nie śmiałam! Nie mogę się powstrzymać! Chwilę później wybucha Bart. Ale siara! Śmieje się do rozpuku! Musimy stąd wyjść! Płacimy i szybko opuszczamy lokal. Czuję się pijana, lecz dobrze kontaktuję, tak mi się wydaje. Wszystko śmieszy. Napady są coraz dłuższe. Już mnie brzuch boli! Próbuję się powstrzymać , byle dość do hotelu. Ale jest zajebiście!!! W sumie nie myślę nawet o tym jak jest. Z każdym atakiem śmiechu odpływam coraz bardziej. Gdzie? Z dala od rzeczywistości.
14:00 Pokój hotelowy. Jest dobrze! Śmiesznie , lekko. Chyba powoli wracam do siebie. Szkoda że już się kończy. Może wieczorem zjemy po jeszcze jednym? Czas na telefon. Zadzwonić tu i tam by opowiedzieć o tym co się stało. Kolejne napady. To wraca! Ale super! Leże na łóżku i turlam się ze śmiechu. Boże, ale mnie brzuch boli! Minuty płyną, odpływam i ja. Czuję się coraz bardziej zmęczona. No dobra, kiedy to się skończy? Już mi się nie chce nawet śmiać , ale mimo mojego świadomego sprzeciwu robię to nadal. Stop! Chcę to zatrzymać! To nie jest już śmieszne!!! Co zrobić? Jak to zakończyć!!!
14:30? Serce zaczyna bić szybciej. Czuję że coś jest nie tak. Zaczynam się denerwować. Cholera, kiedy to się skończy? Z każdą minutą tracę poczucie czasu i rzeczywistości. Czy mówię szybko? Czy tylko mi się tak zdaję? Która godzina?
14:31 to niemożliwe. Przecież gadam już od dobrych 10 minut. Co jest nie tak? Pytania same cisną mi się na usta. Próbuję to jakoś ogarnąć. Minęło już chyba z 30 minut. Pada pytanie '' która godzina?''
14:32 Kurwa , to przecież nie możliwe. Chyba mi się to śni! Tak, chyba śpię. Kurwa ,coś jest nie tak. Muszę się obudzić. Panika. Serce bije mi w piersi jak oszalałe! Ja przecież śpię! Widzisz, nie czuję moich części ciała. Sprawdzam bicie serca. Nic. Nic nie czuję. Kurwa , jak to możliwe! Muszę się obudzić, coś jest nie tak! To przez to jebane ciastko! Próbuję się uspokoić. Mijają minuty....
14:33 To nie może się dziać. Kurwa, ja chyba umieram! Zróbmy coś! Muszę się obudzić! Wybiegam na korytarz i wołam!
14:34 Recepcja. W mojej głowie roi się myśl że chyba nie umarłam skoro widzę kogoś obcego. Chwila refleksji. Chwila wytchnienia dla serce. Słyszę słowa ''to zdarza się bardzo często'' Ok. Czyli już ktoś tak miał. Jest dobrze. Poradzę sobie...A może oni nie chcą żebym się obudziła? Może to moja głowa zmusza mnie do poddania? Może ja naprawdę umieram? Może już umarłam tylko nie chcę się z tym pogodzić?
14:40 Muszę coś zrobić żeby się obudzić. Może jak zwymiotuję to wtedy...? Co chwila piję wodę. Piję jej dużo żeby wywołać wymioty. Boże, co się dzieje, czemu niczego nie czuję. Nie jestem zmęczona a serce zapierdala jak głupie. Może to jest już mój koniec. Może umarłam? Bart, nie zasypiaj! Nie możemy zasnąć bo już się nie obudzimy! Kolejny atak paniki! Kiedy się to skończy! A jeśli już tak będzie na zawsze? Boże!!! Po ataku następuje następny.
14:41 jak to możliwe że czas w mojej głowie zapierdala a tak naprawdę ciągnie się jak flaki? Jak to możliwe? Czuję że zbiera mi się na wymioty. Haftuję dwa razy. Jest lepiej. Wracam...ale? Kurwa, co przed chwilą robiłam? Staram się uchwycić poprzedniej myśli. Co ja mówiła? Znowu się ucięło. Czy ja spałam, czy może straciłam przytomność na nanosekundę? Czemu nie mogę sobie przypomnieć? Boże, znowu to samo! Czy ja coś przed chwilą mówiłam? Zapominam, ciągle zapominam. Jakbym budziła się na nowo i za każdym razem śniła podobny sen. Znowu zapomniałam. Notuję na kartce : "cały czas mi się wydaje że to jest nowy sen'' . Znowu zapomniałam, ale...czy ja przed chwilą coś napisałam na kartce? Pamiętam to jak przez mgłę. Nerwowym wzrokiem szukam skrawka białej kartki. Jeśli tego tam nie ma , to oszaleje! Jest! Dzięki Bogu! Zapisuję kolejne zdania'' wydaje mi się że to ciągle zapierdala''. Opadam na łóżko. Która godzina?
14:52 Znowu się budzę. Ale czy ja w ogóle spałam? Co robiłam przed chwilą? Nie pamiętam. Boże, nie mogę sobie przypomnieć! Chyba oszaleje. To chyba jest mój koniec. Notuję kolejne słowa, tym razem zapisuję godzinę ''14:52, mam nadzieje że to przejdzie'' Cały czas zapominam, cały czas zapominam. Kurwa znowu! Czy ja coś przed chwilą mówiłam? Serce przyspiesza. Czuję tylko swój puls.Krew rozsadza mi czaszkę. Sprawdzam kartkę. Słowa nadal tam są. Czyli ja naprawdę je zapisałam? Boże, to jest jakiś chory sen! Chcę się obudzić! Może ja już dawno nie żyję?Może muszę się z tym pogodzić. Nie, ja nie chcę umierać. A co jeśli się obudzę a jego nie będzie przy mnie. Może on umarł? Albo ja umarłam a on żyje? Co powie moja mama? Że umarłam bo zjadłam ciastko z haszyszem? Boże, co ona powie. Kolejny atak. Serce wali jak oszalałe. Czuję jak z niesamowitą szybkością pompuje krew. Muszę się uspokoić. Co będzie to będzie. Znowu to samo. Czy mi się to przyśniło? Co ja mówiłam przed chwilą? Boże, co się dzieje. Czemu nic nie czuję? Czemu mam wrażenie że to sen? A może to jest sen? Obudź się , obudź! Przez głowę przechodzą mi najgorsze myśli. Czuję się jak w jakimś pojebany matrix'ie. Chyba oszalałam...muszę z tym jakoś skończyć. Odpływam, po czym budzę się na nowo. Czy ja spałam przed chwilą?
15:05 nie mogę się pogodzić z tym co się stało. Jak to w ogóle możliwe? Czemu nie mogę tego ogarnąć? Nie mogę zasnąć! Nie mogę!!! Ty też nie możesz! Wegetujemy .
20:00 Czas wlecze się jak stado baranów. Cały czas zapominam. Rzeczywistość ucina się co jakiś czas, lecz teraz mogę skupić się nieco dłużej. Dwie myśli przeplatają się ze sobą miedzy kolejnymi atakami paniki : to nie może być prawda, jak chyba umarłam
Nie wiem jak i o której ale zasypiam. Śpię niespokojnie. Budzę się i sprawdzam czy żyję. Ale skąd ja mam to wiedzieć? Nie mogę zasnąć, nie mogę, nie mogę...odpływam.

Budzimy się wczesnym popołudniem. To wszytko wydaje się snem. Ja cały czas śnię, albo może jestem w śpiączce? Czy tak wygląda piekło? Czy jeszcze kiedyś powrócę do normalności???

c.d.n

Gabinet figur woskowych Madame Tussaud

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz