piątek, 3 maja 2013

zdarzyło się

Jestem szczęśliwa że wreszcie wszystko z siebie wyrzuciłam. Od dawna wiedziałam co należy zrobić ale chyba nie miałam tyle ikry żeby tego dokonać ,aż wreszcie! Złość i furia są dobrym zapalnikiem. Dzięki tym dwóm potężnym uczuciom zdobyłam się na najgorsze, na skonfrontowanie i obnażenie swoich uczuć przed matką. Robiłam to już dwa razy wcześniej , lecz tym razem nic już nie zostało do powiedzenia ani do dodania. Stanęłam nago obdarta ze wszystkich emocji.Cały żal, gorycz i strach skrywany przez te wszystkie lata runął pod ścianą łez, lecz i tym razem nic się nie zmieniło. A jednak, poczułam się lekko, jakby mi ktoś odciął kulę która ciążyła mi przy szyi. Boże jak dobrze! Nareszcie czuję że oddycham. Czyżby moja walka wreszcie się skończyła? Nie wiem. Nagle wszystko przestało mieć znaczenie. Nieważne gdzie jestem i co robię, czuję tylko...szczęście?
Upajam się tym stanem w obawie że wyczerpie się po pewnym czasie jak zużyta bateria...Każdy łyk smakuje teraz słodko, a powietrze zdaje się być przesycone wolnością. Rozkwitam i czuję się z tym BOSKO!!!

Mexico

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz