środa, 5 lutego 2014

granice są tam, gdzie sam je sobie postawisz

Po wakacjach zostały już tylko mętne wspomnienia przyćmione lecącymi śpikami z nosa, słaba opalenizna i to dziwne uczucie niedowierzania. Czy to napewno byłam ja? Ale zdjęcia uśmiechniętych twarzy potwierdzają moje przypuszczenia ( po tym pieprzonym ciasteczku z haszyszem czasem mam takie trudności z odróżnieniem faktów od fikcji, zwłaszcza kiedy przytrafia mi się coś pięknego;p ).

Nigdy nie marzyłam o podróżach. Dalekie wyjazdy były ponad moje najśmielsze oczekiwania, ale kiedy okazja się zdarzyła złapałam byka za jajca i mino wątpliwości i irracjonalnych przekonań, nigdy go nie puściłam!
Pamiętam mój pierwszy lot samolotem. Boże, drżałam jak osika. Bałam się że się rozbijemy, bałam się że ''nadużywam'' szczęścia i że jak nie teraz , to napewno później coś się stanie. Pamiętam ,że nawet się popłakałam ( no debil jakiś! ). A teraz lot samolotem to dla mnie chleb powszedni i średnio 6 razy w roku jestem na pokładzie jakiegoś boeinga.

Ale do czego zmierzam. Otóż szczerze w to wierzę  iż to my sami  jesteśmy odpowiedzialni za swoje życie i szczęście. I choć pewnie łatwiej i bezpiecznej było by siedzieć w tym swoim ciepłym i przytulnym słoiku to jednak czasem warto wykraczać poza swoją strefę komfortu by przekonać się na własnej skórze , że gdzieś tam, poza słoikiem, też istnieje życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz