piątek, 21 czerwca 2013

oni i ja

Nigdy nie biorę siebie na serio. Ani tego co robię, mówię lub piszę. Czuję się jak dziecko, z którym nikt się nie liczy, o które opinię nikt nie dba.


Tak było w moim rodzinnym domu. Tak jest teraz w mojej głowie. Na każdą napotkaną osobę patrzę z ...dołu. Od razu zakładam że ta osoba jest starsza ode mnie, mądrzejsza ,a ja...no cóż , jestem tylko gówniarą , która nie wie co mówi. Cały czas spięta i sfrustrowana. Byle by nikomu nie podpaść, byle by nikt się krzywo nie spojrzał, albo broń Boże, wyśmiał.
Wszystko biorę do siebie i zagryzam się sama w sobie. Napięta jak struna. Byle by czegoś nie chlapnąć, byle by nie potknąć się na chodniku.
Lepiej żyć na uboczu, z dala od niebezpieczeństwa, od ludzi których mijam na ulicy , z którymi jadę w autobusie. Nie pytaj mnie o nic, nic do mnie nie mów.  Ściszam muzykę byle by nikt nie usłyszał czego słucham, byle by nie skrytykował, byle do domu. Dom, tam będę bezpieczna, tam będę sama. Tak będę mogła się przytulić i poklepać po ramieniu - brawo, przetrwałaś kolejny dzień!

2 komentarze:

  1. Spoko focie. Twój blog pisany jest odczytywalnym językiem-gratulacje. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń