Codziennie rano starannie zamykają za sobą drzwi. Wchodzą do samochodów, autobusów i tramwai. Ta sama linia, numer ''strach''.
Gdzieś koło południa posłusznie łykają zazdrość. Jedni na porost włosów inni na mocne paznokcie. Niektórzy wcierają ją w ręce lub wklepują sobie w twarz. Te same schematy i czarne płaszcze otulające ich dusze.
Do domów wracają wieczorem, zmęczeni. Zawsze tą samą drogą i o tej godzinie kładą się spać do łóżek z samotnością. W czarnych płaszczach, przykryci żalem.
Ci co cierpią jawnie i ci co w ukryciu, wiecznie z zamkniętymi oczyma próbują sobie coś udowodnić. Idealnie wpasowani w swe role odgrywają je od lat bez cienia skargi na ustach.
Niepełnione marzenia i pogrzebane nadzieje. Spustoszeni i wyzuci. Niewolnicy własnych ciał. Zapadają w sen choć tak naprawdę nigdy się nie obudzili.
Gdzieś koło południa posłusznie łykają zazdrość. Jedni na porost włosów inni na mocne paznokcie. Niektórzy wcierają ją w ręce lub wklepują sobie w twarz. Te same schematy i czarne płaszcze otulające ich dusze.
Do domów wracają wieczorem, zmęczeni. Zawsze tą samą drogą i o tej godzinie kładą się spać do łóżek z samotnością. W czarnych płaszczach, przykryci żalem.
Ci co cierpią jawnie i ci co w ukryciu, wiecznie z zamkniętymi oczyma próbują sobie coś udowodnić. Idealnie wpasowani w swe role odgrywają je od lat bez cienia skargi na ustach.
Niepełnione marzenia i pogrzebane nadzieje. Spustoszeni i wyzuci. Niewolnicy własnych ciał. Zapadają w sen choć tak naprawdę nigdy się nie obudzili.
gdzieś na plaży w Meksyku |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz